Kobiecy rap stopniowo się rozrasta. Dawniej była Missy Elliot i Lil Kim. W ostatnich latach jedyną 'większą' (nie chodzi o tyłek) postacią jest Onika Tanya Maraj aka Nicki Minaj. Przez niektórych uważana za królową rapu, a inni nazwali by ją sztuczną lalą. Ostatni album coś odmienił? No more plastic!
Od razu napiszę, że zaliczam się do tych, którzy pannę Maraj lubią. Jak dla mnie to ciekawa postać, z niekonwencjonalną osobowością. Dobrze znam jej wcześniejsze wydawnictwa. 'Pink Friday' wg mnie jest albumem dobrym. Obok świetnych kompozycji znajdują się tam utwory słabsze. 'Pink Friday: Roman Reloaded' hmm.... tak zwariowana, tak kolorowa. Mimo częstego kiczu lubię czasem sobie posłuchać łupanego 'Pound The Alarm' ale jednak wolę Nicki w piosenkach takich jak 'Roman Holiday'. 'PF: RR-The Re-Up' za to jest dużo bardziej dojrzalsze i spójne. Znów róż, no cóż. Podobno wzorowany na 'Blueprint' Jay Z, czyli też nowatorski projekt, który odmieni oblicze rapu?
Faktycznie nie jest źle. Wydaje się być kontynuacją 'Re-Up', gdyż mimo paru odskoczni ('Anaconda', 'The Night Is Still Young') album jest spójny i nawet tamte dwa utwory dobrze się w nim komponują. Nie ma klubowych beatów-jest spokojniej ale nie nudno.
Do słuchania najnowszego dzieła Trynidadki zaprasza "All Things Go". Dobry wstęp, uwagę w nim przykuwa tekst, bardzo osobisty, dojrzały. Następnie mamy "I Lied" oraz "The Crying Game". Ta pierwsza piosenka jest nudna. Nicki śpiewająca tak bardzo auto-tune nie wywołuje jakichkolwiek emocji. "The Crying Game" jest znacznie lepsze. Świetna produkcja (te gitary w refrenie!), znakomity warsztat Oniki i ona- Jessie Ware, która czaruje swoim delikatnym śpiewem. "Get On Your Knees" jest naprawdę ciekawą popową kompozycją, w której to jednak bardziej w pamięć zapada Ariana Grande, która występuje w nim tylko gościnnie.
Nicki zaprosiła wiele znanych osób na ten album. Następny utwór nagrała z Beyonce. Co prawda nie jest to to samo co "Flawless (Remix)" ale nie ma na co narzekać. "Only" jest świetne! Wszystko w nim odpowiednio pasuje, każdy z gości a jest ich paru (Drake, Chris Brown i Lil Wayne). Mocny punkt na albumie. Bardzo lubię "Want Some More" za szczery, antyfani nazwali by go egoistyczny, tekst. "Four Door Aventador" ma świetny bit, a "Favorite" przypomina troszkę klimat albumu "Pink Friday", ale tych lepszych kompozycji. "Buy A Heart" jest utworem do przeżycia. Nic w nim nie zachwyca ani nic nie odpycha. "Trini Dem Girls" to wakacyjny, niezbyt ambitny kawałek. Ale nie mówmy teraz o ambitności bo do gry wkracza słynna już "Anaconda". Podoba mi się w nim warstwa muzyczna- prosta, tylko sample ze słynnego "Baby Got Back". Przed premierą tego utworu określano go jako "remix Stupid Hoe". Gdybym miał wybierać między tymi dwoma piosenkami to wybrałbym raczej "Anacondę".
Jednak coś z "Roman Reloaded" zostało. "The Night Is Still Young" jest wolniejszą wersją mieszanki klubowej dyskografii Oniki (patrz "Pound The Alarm" i "Whip It"). "Pills And Potions" było pierwszą zapowiedzią "The Pinkprint". Już wtedy polubiłem ten utwór. "Bed Of Lies" znów spokojny kawałek, w którym Skylar Grey i Onika Maraj połączyły siły. Trzeba przyznać, że świetnie do siebie pasują lekki śpiew Skylar i charakterystyczne flow Minaj. Ostatnią piosenką z "The Pinkprint" jest śpiewane przez Nicki "Grand Piano". Nie ma tam nic rymowanego. Tylko śpiew. Wydaje się, że to nie najlepsze rozwiązanie, ale emocjonalny śpiew Nicki jest dla mnie wystarczająco przemawiający, aby umieścić tą piosenkę obok moich ulubionych ballad. No i w dodatku te skrzypce, które przyprawiają mnie o ciarki na skórze. Brawo Nicki! W edycji deluxe mamy jeszcze 5 dodatkowych piosenek, z których chciałbym wyróżnić "Shanghai". Tajemnicze i jednocześnie bardzo stanowcze flow Nicki to elementy dzięki którym uważam ten utwór za jeden z najlepszych na "The Pinkprint".
Fani będą zachwyceni całym krążkiem, hejterzy od razu wyciągną na dywanik "Anacondę". Jednakże nie można ten album uznać za zły. Jest on bardzo dobry, pomimo paru potknięć ("I Lied", nijakie "Buy A Heart"). Już "The Re-Up" Nicki pokazała kto tu rządzi, choćby w otwierającym kawałku "Up In Flames" śpiewając:
"The Pinkprint" jeszcze bardziej pokazał kto jest królową rapu. Ale wciąż nie królową bez skazy przez wypominane przeze mnie "I Lied" i "Buy a Heart". Reszta jest prawie "flawless".Bitches ain't got punchlines or flowI have both and an empire also
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz