wtorek, 4 sierpnia 2015

Nicki Minaj - "The Pinkprint" [RECENZJA]


Kobiecy rap stopniowo się rozrasta. Dawniej była Missy Elliot i Lil Kim. W ostatnich latach jedyną 'większą' (nie chodzi o tyłek) postacią jest Onika Tanya Maraj aka Nicki Minaj. Przez niektórych uważana za królową rapu, a inni nazwali by ją sztuczną lalą. Ostatni album coś odmienił? No more plastic!

Od razu napiszę, że zaliczam się do tych, którzy pannę Maraj lubią. Jak dla mnie to ciekawa postać, z niekonwencjonalną osobowością. Dobrze znam jej wcześniejsze wydawnictwa. 'Pink Friday' wg mnie jest albumem dobrym. Obok świetnych kompozycji znajdują się tam utwory słabsze. 'Pink Friday: Roman Reloaded' hmm.... tak zwariowana, tak kolorowa. Mimo częstego kiczu lubię czasem sobie posłuchać łupanego 'Pound The Alarm' ale jednak wolę Nicki w piosenkach takich jak 'Roman Holiday'. 'PF: RR-The Re-Up' za to jest dużo bardziej dojrzalsze i spójne. Znów róż, no cóż. Podobno wzorowany na 'Blueprint' Jay Z, czyli też nowatorski projekt, który odmieni oblicze rapu? 

Faktycznie nie jest źle. Wydaje się być kontynuacją 'Re-Up', gdyż mimo paru odskoczni ('Anaconda', 'The Night Is Still Young') album jest spójny i nawet tamte dwa utwory dobrze się w nim komponują. Nie ma klubowych beatów-jest spokojniej ale nie nudno. 

Do słuchania najnowszego dzieła Trynidadki zaprasza "All Things Go". Dobry wstęp, uwagę w nim przykuwa tekst, bardzo osobisty, dojrzały. Następnie mamy "I Lied" oraz "The Crying Game". Ta pierwsza piosenka jest nudna. Nicki śpiewająca tak bardzo auto-tune nie wywołuje jakichkolwiek emocji. "The Crying Game" jest znacznie lepsze. Świetna produkcja (te gitary w refrenie!), znakomity warsztat Oniki i ona- Jessie Ware, która czaruje swoim delikatnym śpiewem. "Get On Your Knees" jest naprawdę ciekawą popową kompozycją, w której to jednak bardziej w pamięć zapada Ariana Grande, która występuje w nim tylko gościnnie. 


Nicki zaprosiła wiele znanych osób na ten album. Następny utwór nagrała z Beyonce. Co prawda nie jest to to samo co "Flawless (Remix)" ale nie ma na co narzekać. "Only" jest świetne! Wszystko w nim odpowiednio pasuje, każdy z gości a jest ich paru (Drake, Chris Brown i Lil Wayne). Mocny punkt na albumie. Bardzo lubię "Want Some More" za szczery, antyfani nazwali by go egoistyczny, tekst. "Four Door Aventador" ma świetny bit, a "Favorite" przypomina troszkę klimat albumu "Pink Friday", ale tych lepszych kompozycji. "Buy A Heart" jest utworem do przeżycia. Nic w nim nie zachwyca ani nic nie odpycha. "Trini Dem Girls" to wakacyjny, niezbyt ambitny kawałek. Ale nie mówmy teraz o ambitności bo do gry wkracza słynna już "Anaconda". Podoba mi się w nim warstwa muzyczna- prosta, tylko sample ze słynnego "Baby Got Back". Przed premierą tego utworu określano go jako "remix Stupid Hoe". Gdybym miał wybierać między tymi dwoma piosenkami to wybrałbym raczej "Anacondę". 


Jednak coś z "Roman Reloaded" zostało. "The Night Is Still Young" jest wolniejszą wersją mieszanki klubowej dyskografii Oniki (patrz "Pound The Alarm" i "Whip It"). "Pills And Potions" było pierwszą zapowiedzią "The Pinkprint". Już wtedy polubiłem ten utwór. "Bed Of Lies" znów spokojny kawałek, w którym Skylar Grey i Onika Maraj połączyły siły. Trzeba przyznać, że świetnie do siebie pasują lekki śpiew Skylar i charakterystyczne flow Minaj. Ostatnią piosenką z "The Pinkprint" jest śpiewane przez Nicki "Grand Piano". Nie ma tam nic rymowanego. Tylko śpiew. Wydaje się, że to nie najlepsze rozwiązanie, ale emocjonalny śpiew Nicki jest dla mnie wystarczająco przemawiający, aby umieścić tą piosenkę obok moich ulubionych ballad. No i w dodatku te skrzypce, które przyprawiają mnie o ciarki na skórze. Brawo Nicki! W edycji deluxe mamy jeszcze 5 dodatkowych piosenek, z których chciałbym wyróżnić "Shanghai". Tajemnicze i jednocześnie bardzo stanowcze flow Nicki to elementy dzięki którym uważam ten utwór za jeden z najlepszych na "The Pinkprint".


Fani będą zachwyceni całym krążkiem, hejterzy od razu wyciągną na dywanik "Anacondę". Jednakże nie można ten album uznać za zły. Jest on bardzo dobry, pomimo paru potknięć ("I Lied", nijakie "Buy A Heart"). Już "The Re-Up" Nicki pokazała kto tu rządzi, choćby w otwierającym kawałku "Up In Flames" śpiewając:
Bitches ain't got punchlines or flow
I have both and an empire also
"The Pinkprint" jeszcze bardziej pokazał kto jest królową rapu. Ale wciąż nie królową bez skazy przez wypominane przeze mnie "I Lied" i "Buy a Heart". Reszta jest prawie "flawless". 



piątek, 31 lipca 2015

FKA twigs - "LP1" [RECENZJA]


Niechętnie podchodzę do debiutantów. Bardzo. To jest bardzo dziwne bo każdy wokalista lub zespół kiedyś musiał pokazać swoje pierwsze dzieło. Niektórzy bardzo z tym zwlekali a inni wręcz przeciwnie. FKA twigs długo nie czekała i słusznie. Po co czekać z tak dobrym materiałem?

Tahliah Barnett, bo tak naprawdę nazywa się FKA twigs urodziła się w Anglii, ma hiszpańsko-jamajskie korzenie. Oprócz bycia piosenkarką jest też tancerką. Można ją było zobaczyć w teledyskach m. in. Jessie J ("Price Tag", "Do It Like A Dude"). 9 miesięcy przed wydaniem tego albumu została dostrzeżona i wydała dwie EP jakże to tajemniczo nazwane bo kolejno "EP1" i "EP2". Nazwa pierwszego longplay'a też nie powala, ale muzycznie daje radę. Broni się i staje do walki o najlepszy album 2014. 



Na tym albumie wszystko jest przemyślane. Nie ma czegoś co byłoby zapychaczem, nawet jeśli piosenek jest tylko 10. Ktoś by powiedział, że wszystko to PBR&B, takie odświeżone R&B. Ale nie powinno się szufladkować gatunkowo ten album. To mieszanka wielu gatunków. Tak dobra i taka spójna, że słuchacz wsłuchując się w każdy fragment może poczuć się jak w innej rzeczywistości. Takiej, w której to właśnie FKA twigs rozdaje karty.

Otwierające album "Preface" jest idealnym wstępem do tego co jest ukazane dalej. "Lights On" jest świetnie wyprodukowany, zaś "Two Weeks" jest najbardziej komercyjnym utworem ze wszystkich na płycie. Ale to nie jest wcale złe. FKA wzdychająco-śpiewająca "Higher than a motherfucker, dreaming of it, it's my lovin'" może każdego przyprawić o dreszcze i niesamowitą... błogość? W "Hours" uwagę przyciągają wokale FKA twigs. "Pendulum" jest najlepszym momentem całego albumu. Absolutne arcydzieło. Wprowadza w trans, Tahliah czaruje umiejętnościami wokalnymi. Można by pomyśleć, że ten utwór śpiewa parę wokalistek. 


W piosence "Video Girl" FKA twigs rozlicza się ze swoją przeszłością. Śpiewając o sobie jako tytułowej dziewczynie z teledysku skarży się z nieznajomości jej sztuki. Dzwonki na początku "Numbers" elektryzują jednak to śpiewająca FKA twigs jest prawdziwą duszą tego utworu. Widać, że wszystko co robi nie jest udawane. Jest to jej własny wyraz artystyczny.
Najlepszym momentem następnej kompozycji są chóralnie odśpiewane zwrotki("Closer"). "Give Up" jest świetną piosenką łączącą alternatywne R&B i muzykę popową. Krążek zamyka "Kicks", który jest znakomitym podsumowaniem krążka. Pokazuje jego charakter pokrótce. 

Można pomyśleć, że ten teks to "Oda do Tahliah" ale tak nie jest. Nie mogę się w tym albumie przyczepić niczego. Wokal, teksty, produkcja- to wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie. FKA twigs ma pomysł na siebie i jest w tym autentyczna. Najlepszy debiut ostatnich lat i jeden z najlepszych albumów 2014 należy się tej pani!